środa, 6 stycznia 2016

Prolog

Był chłodny, zimowy wieczór gdy 18-letnia Izabela przebiegała uliczkami Zakopanego.Jedyne o czym marzyła to porządna kąpiel, ciepły koc i herbata.Jednak musiała... Musiała po raz ostatni zwiedzić uliczki tego cudownego miasta. Miejsca w którym stawiała pierwsze kroki,uczyła się mówić, czytać. Przystanęła na chwilę w niesamowicie ważnym dla niej miejscu. Stała pod Wielką Krokwią. W miejscu gdzie spędziła całe swoje dzieciństwo, młodzieńcze lata, gdzie tak na prawdę się wychowała. Miała prawdopodobnie nigdy więcej nie zobaczyć tego miejsca. Uroniła jedną, jedyną łzę, którą natychmiast starła koniuszkiem rękawiczki. Rzuciła ostatnie pożegnalne spojrzenie i oddaliła się już powolnym krokiem. Chciała zapamiętać każdy szczegół tego miasteczka. Dotarła do domu pokonała schodki prowadzące do drzwi frontowych a następnie delikatnie nacisnęła klamkę. Nie czuła oporu, wiedziała przecież ze rodzice idą na nocną zmianę więc jeszcze są w domu. Po cichu ściągnęła buty i kurtkę a następnie skierowała się do kuchni. W pomieszczeniu znajdowała się jej rodzicielka, zacięcie szukająca czegoś w torebce. Dziewczyna udała się dalej, kierują swoje kroki do salonu, gdzie ujrzała swojego ojca oglądającego telewizję. Powoli szła w stronę schodów, myśląc, że jest niezauważona.
-Gdzie byłaś?- usłyszała za plecami cichy delikatny głos...
Odpowiedziała milczeniem, wiedząc, że to pytanie retoryczne.
-Znowu tam byłaś?- tym razem usłyszała wyraźnie głośniejszy, męski głos- wiesz, że to nic nie zmieni.
-Wiem, może przestaniesz mi to w końcu wypominać?!- czuła w głosie ojca widoczne wyrzuty. Wyrzuty, że zmarnowała ,,wielką szansę''. Tyle, że oni widzieli w tym jedynie możliwość wielkiego wybicia się a ona straciła jedną z najważniejszych, być może najważniejszą z osób w jej życiu.
-Kiedy wyjeżdżasz?- spytała matka, chcąc zmienić szybko temat. Doskonale wiedzieli, że Izabela nie poradzi sobie w Zakopanem, byli wręcz pewni, że szybko opuści rodzinny dom.
-Nie wiem...-skłamała, nie chcąc widzieć radości na twarzy ojca ani smutku na twarzy rodzicielki. Wiedziała, że jej tata po całym tym zamieszaniu był na nią okropnie zły, za to mama próbowała go udobruchać lecz na marne. Ruszyła schodami na górę do niewielkiego pokoiku.Weszła, świecąc światło i ogarnęła wzrokiem pomieszczenie. Niewielki, w błękitnych barwach. Przy oknie stało wielkie, białe łóżko na którym leżała jej torba podróżna. Sprawdziła czy wszystko wzięła a następnie włączyła swojego iPoda by czekając na wyjście rodziców, zapełnić jakoś czas. Gdy na zegarku zobaczyła godzinę 19, spojrzała jeszcze na ścianę, gdzie wisiały ich wspólne zdjęcia. Po policzku spłynęły pierwsze łzy więc prędko zgasiła światło i udała się na dół. Przeszła szybko przez salon a następnie założyła ciepłe buty , kurtkę popatrzyła jeszcze raz i wyszła. Wyszła zostawiając za sobą swoje teraźniejsze życie, swój dom, swoje miasto, swoją ojczyznę, swój świat.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I mamy prolog :)
oczywiście opowiadanie to fikcja :)

1 komentarz:

  1. Będę wpadać, zaciekawiłaś mnie :D
    Ja zapraszam www.skijumpingispassion.blogspot.com ((:

    OdpowiedzUsuń