niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 1

,,Zostań potrzebuję Cię tu
to co w sobie mam
tylko ciągnie mnie w dół
zostań poukładaj mi sny
jeden z nich na pewno to ty,,


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wysiadłam z samolotu i swoje kroki skierowałam do hali przylotów. Wokół mnie przechodzili ludzie. Jedni czekali na ukochane osoby, inni znajdowali się w ich ramionach, a niektórzy tak jak ja nie spodziewali się nikogo i kierowali się ku wyjściu. Przechodzę jeszcze rutynową kontrolę i wychodzę z lotniska. Przy wejściu znajduje się autobus ku któremu kieruję swoje kroki.Wysiadam w centrum miasta i kieruję się do Grand hotelu. Witam się z recepcjonistą, odbieram kartę i wsiadam do windy. 8 piętro pokój 318, muszę to zapamiętać, Mam problemy z pamięcią, a nie mam ochoty włóczyć się po hotelu i sprawdzać gdzie pasuje moja karta. Otwieram powoli drzwi i widzę duży, przestronny pokój. Jasne, bezowe ściany ładnie komponowały się z białymi meblami. Na środku pokoju stoi duże, dwuosobowe łóżko, a na przeciwko wisi telewizor plazmowy. Swoje kroki kieruję do łazienki. Utrzymana w zielonych barwach, jest równie ładna jak reszta pokoju. Zostawiam walizkę i udaję się zwiedzać miasto, miasto które pokochałam chociaż jeszcze nic o nim nie wiem, nic nie widziałam. Mam 3 dni, tylko lub aż 3 dni by poznać to cudowne miejsce. Cieszę się, że moja nauka języków obcych nie poszła na marne. Udaję się w stronę niewielkiego parku i przysiadam na ławce obok drzewa. Przyglądam się ludziom, którzy mnie mijają. Zamyślona spoglądam w notatki, które zabrałam ze sobą. Mam dokładnie napisane co zamierzam zwiedzić przez te 3 dni. Długopisem skreślam miejsca które już zobaczyłam.

                                                                 ***********
Szedłem ulicami miasta, które jak zwykle tętniło życiem. Może i nie było szczególnie wielkie ale to tylko dodawało mu uroku. Przeszedłem obok miejsca gdzie spędzałem większość mojego czasu, teraz nie zwracając na nie uwagi. Muszę odpocząć, odciąć się choć na chwilę od tego świata, ludzi którymi się otaczam. Musze sobie to wszystko poukładać w głowie. To dlaczego jest tak a nie inaczej. Jak zawsze zabrałem ze sobą aparat, ostatnio nie przepuszczam żadnej okazji by zrobić zdjęcia, czy to krajobrazu czy też ludzi. Chciałbym kiedyś mieć swoją własną wystawę w jakiejś galerii sztuki.  To jest mój najbliższy cel, oczyścić umysł i zająć się drugą pasją. Przechodziłem obok niewielkiego parku, jako że była zima a sceneria wydawała mi się fascynująca udałem się wgłąb parku. Przysiadłem na jednej z ławek i fotografowałem cudowny, zapewne przez porę roku widok. Niedaleko mnie dostrzegłem młodą dziewczynę. Na oko 18-19 lat. Wydawała się być wysoka, szczupła, długie brązowe włosy sięgały jej prawie do pasa. Siedziała zamyślona, kreśląc coś w swoim zeszycie. Miała na sobie zwykłą, czarną kurtkę, ciemne spodnie, traperki oraz czapkę typową dla dziewczyn lub żon polskich skoczków, które zawsze w takich przyjeżdżają do Planicy. Padał delikatny śnieg. To wszystko razem wyglądało bardzo uroczo. Chciałem zrobić zdjęcie natomiast wiem, że nie powinienem. Kultura nakazywała mi najpierw spytać lecz bałem się do niej podejść i jej przeszkodzić. Postanowiłem zrobić parę zdjęć z nadzieją, ze nie zauważy, niestety to nie wyszło mi najlepiej i chwilę później mogłem zobaczyć jak wciekła dziewczyna idzie w moim kierunku.
- Pojebało Cię? Dlaczego robisz mi zdjęcia? - wali prosto z mostu, widać, ze nie jest stąd. Co prawda ma perfekt niemiecki ale akcent zdradza wszystko.
-Ja.. Ja tylko chciałem... - zacząłem się jąkać, jak zwykle kiedy jakaś dziewczyna chce z tobą porozmawiać, cicho siedź.
-Co chciałeś? O co Ci człowieku chodzi? - nie przestawała pytać.
-Ja, ja po prostu, kiedy Cię zobaczyłem to tak ładnie to się komponowało z krajobrazem i pomyślałem, że że zrobię Ci zdjęcie...
-Mogłeś po prostu spytać...- odpowiedziała już trochę spokojniej - Izabela jestem - wyciągnęła do mnie rękę w geście przywitania, wow pierwsza dziewczyna, która nie ucieka po dwóch zdaniach rozmowy z tobą. 
- Jestem Gregor, przepraszam za to, wynagrodzę Ci to jakoś, co powiesz na kawę i ciastko? - oj Gregor nie rozpędzaj się tak mustangu, to że nie uciekła to nie znaczy, że chce Cię bardziej poznać 
-Jasne, co prawda przy zwiedzaniu trochę zmarzłam.
-Okej, w takim razie tu blisko jest świetna kawiarenka, będziesz zachwycona - odpowiedziałem uśmiechając się szeroko, co ona również odwzajemniła. - To jesteś tu pierwszy raz?
-Tak, właściwie dzisiaj przyleciałam.
- I jak podoba Ci się miasto? Jak chcesz mogę Cię oprowadzić, gwarantuję dobrą zabawę- na co ona wybuchła śmiechem, widzisz już się z Ciebie śmieje.
-Zobaczymy, jak będę potrzebowała przewodnika to się zgłoszę - powiedziała ciągle się śmiejąc. Śmiała się bardzo ładnie, miała zaraźliwy śmiech przez co i ja zacząłem się śmiać. Polubiłeś ją. Nawet jeśli to co? Uważaj, chyba nie chcesz się zakochać? 
Doszliśmy do mojej ulubionej kawiarenki, wchodząc poczułem zapach pierniczków i kawy. Kochałem ten zapach. Zaprowadziłem nas do mojego ulubionego stolika i bez spoglądania w menu zamówiłem szarlotkę i cafe latte.
-Wiesz mogłeś chociaż spytać mnie o zdanie - spojrzała na mnie wzrokiem, który widziałem już dzisiaj w parku,
-Gwarantuję, że będziesz zadowolona - puściłem jej oczko na co ona odpowiedziała śmiechem.
W ciszy spałaszowaliśmy swoje zamówienie a następnie odprowadziłem ją pod adres, który podała mi dziewczyna.
-No to będziemy się żegnać - powiedziała
-Na to wygląda, ale poczekaj! daj mi swój numer! - krzyknąłem, kiedy zamierzała już odchodzić.
Wzięła mój telefon a następnie wystukała na nim ciąg cyfr, puściła mi oczko i odeszła w stronę drzwi hotelowych. Ja zrobiłem podobnie, udałem się w kierunku domu do którego nie chciałem wracać.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy pierwszy rozdział po długiej przerwie od prologu :)
Mam nadzieję, ze rozdział się wam spodoba.
Czytasz = komentujesz :)
Opowiadanie to fikcja.


środa, 6 stycznia 2016

Prolog

Był chłodny, zimowy wieczór gdy 18-letnia Izabela przebiegała uliczkami Zakopanego.Jedyne o czym marzyła to porządna kąpiel, ciepły koc i herbata.Jednak musiała... Musiała po raz ostatni zwiedzić uliczki tego cudownego miasta. Miejsca w którym stawiała pierwsze kroki,uczyła się mówić, czytać. Przystanęła na chwilę w niesamowicie ważnym dla niej miejscu. Stała pod Wielką Krokwią. W miejscu gdzie spędziła całe swoje dzieciństwo, młodzieńcze lata, gdzie tak na prawdę się wychowała. Miała prawdopodobnie nigdy więcej nie zobaczyć tego miejsca. Uroniła jedną, jedyną łzę, którą natychmiast starła koniuszkiem rękawiczki. Rzuciła ostatnie pożegnalne spojrzenie i oddaliła się już powolnym krokiem. Chciała zapamiętać każdy szczegół tego miasteczka. Dotarła do domu pokonała schodki prowadzące do drzwi frontowych a następnie delikatnie nacisnęła klamkę. Nie czuła oporu, wiedziała przecież ze rodzice idą na nocną zmianę więc jeszcze są w domu. Po cichu ściągnęła buty i kurtkę a następnie skierowała się do kuchni. W pomieszczeniu znajdowała się jej rodzicielka, zacięcie szukająca czegoś w torebce. Dziewczyna udała się dalej, kierują swoje kroki do salonu, gdzie ujrzała swojego ojca oglądającego telewizję. Powoli szła w stronę schodów, myśląc, że jest niezauważona.
-Gdzie byłaś?- usłyszała za plecami cichy delikatny głos...
Odpowiedziała milczeniem, wiedząc, że to pytanie retoryczne.
-Znowu tam byłaś?- tym razem usłyszała wyraźnie głośniejszy, męski głos- wiesz, że to nic nie zmieni.
-Wiem, może przestaniesz mi to w końcu wypominać?!- czuła w głosie ojca widoczne wyrzuty. Wyrzuty, że zmarnowała ,,wielką szansę''. Tyle, że oni widzieli w tym jedynie możliwość wielkiego wybicia się a ona straciła jedną z najważniejszych, być może najważniejszą z osób w jej życiu.
-Kiedy wyjeżdżasz?- spytała matka, chcąc zmienić szybko temat. Doskonale wiedzieli, że Izabela nie poradzi sobie w Zakopanem, byli wręcz pewni, że szybko opuści rodzinny dom.
-Nie wiem...-skłamała, nie chcąc widzieć radości na twarzy ojca ani smutku na twarzy rodzicielki. Wiedziała, że jej tata po całym tym zamieszaniu był na nią okropnie zły, za to mama próbowała go udobruchać lecz na marne. Ruszyła schodami na górę do niewielkiego pokoiku.Weszła, świecąc światło i ogarnęła wzrokiem pomieszczenie. Niewielki, w błękitnych barwach. Przy oknie stało wielkie, białe łóżko na którym leżała jej torba podróżna. Sprawdziła czy wszystko wzięła a następnie włączyła swojego iPoda by czekając na wyjście rodziców, zapełnić jakoś czas. Gdy na zegarku zobaczyła godzinę 19, spojrzała jeszcze na ścianę, gdzie wisiały ich wspólne zdjęcia. Po policzku spłynęły pierwsze łzy więc prędko zgasiła światło i udała się na dół. Przeszła szybko przez salon a następnie założyła ciepłe buty , kurtkę popatrzyła jeszcze raz i wyszła. Wyszła zostawiając za sobą swoje teraźniejsze życie, swój dom, swoje miasto, swoją ojczyznę, swój świat.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I mamy prolog :)
oczywiście opowiadanie to fikcja :)